Na przedmieścia Wiednia zajechaliśmy wczoraj wieczorem: przygarnął nas Konrad z rodzinką, który mieszka w Wiener Neudorf. Stad juz mozemy dokulac sie autkiem do najblizszego parkingu typu park and ride przy koncowej stacji metra i wyruszyc w miejska dzungle komunikacja miejska: pojedyncza podroz to 2.1 euro od glowy w jedna strone. Na dobry poczatek ladujemy na placu sw. Stefana, tuz przy katedrze, gdzie rzesze naganiaczy probuja namowic na koncerty. Do katedry mozna teoretycznie wejsc za darmo, ale główna nawa jest wygrodzona, można iść tylko lewą, a jak chce się zobaczyć więcej: 5 euro. Wejscie do katakumb: 5 euro. Wejscie na wieże: 4 euro...a jeszcze jest druga wieza i jeszcze najwiekszy dzwon Austrii...szalenstwo. Katedra jest duza, ale po kolorowych wnetrzach budapesztanskiego sw. Macieja gole sciany katedry i okna bez witrazy robia niewielkie wrazenie. Maciek pamieta katedre z wczesniejszych wypraw z rodzicami i to, ze wtedy go zachwycila: kolejnosc zwiedzania ma wiec znaczenie, bo czlowiek robi sie coraz bardziej wybredny i coraz mniej go zaskakuje. Z tych wszystkich dodatkowych atrakcji za które trzeba zapłacić my decydujemy się tylko na wejście na najwyższą wieżę, co kosztuje nas po 4 euro od osoby i wspinaczkę po 300 z kawalkiem schodow, ale widoki sa tego warte. Z mapa w łapce odmierzamy na "ringu" (ktory jest bulwaro-traktem okalającym starówkę po wyburzeniu ciasnych murów miejskich) kolejne atrakcje, ktore sa na naszej liscie. Potem kierujemy sie na azymut w strone Hofburga, siedziby austriackich monarchow: mijamy hiszpanska szkole jazdy, przechodzimy przez piekna brame na placu św. Michala i ustawiamy sie w kolejce po bilet do obejrzenia Hofburga. Zwiedzanie obejmuje tylko kawałek ogromego kompleksu, gdyz spora jego czesc i dzis zajmuja urzedy, kancelaria glowy panstwa, biblioteka narodowa...my za 11.5 euro od osoby dostajemy bilet,ktory uprawnia do obejrzenia prywatnych apartamentow cesarskich, muzeum Sisi i silverkammer, czyli zbiorów naczyń i zastaw carskich, których są absolutnie potężne ilości. Muzeum Sisi tez zadowoli fanow cesarzowej, bo mozna obejrzec cale mnostwo przedmiotow, ktore do niej nalezaly, suknie, rekopisy... apartamenty tez sa pieknie, podobno nie ruszane od czasow Habsburgow, choc ciezko sie zwiedza przy tej ilosci odwiedzjacych, gdy tupta sie powoli jeden za drugim jak na targowisku. Potem idziemy jeszcze do Skarbca, gdzie decydujemy sie na kupno biletu laczonego za 20 euro, ktory uprawnia do wejscia do skarbca, Muzeum Historii Sztuki i do Neue burg. Skarbca nie żałujemy: kolekcja jest bardzo bogata i obejmuje tak niepojete dla nas eksponaty jak ponad 2000 karatowy szmaragd czy korone z roku 900 ktoregos. Tuz za Hofburgiem wybudowane sa dwa blizniacze muzea:Muzeum Historii Naturalnej i Muzeum Historii Sztuki: kierujemy sie dzis do tego drugiego, bo mamy juz do niego bilet. Muzeum jest bardzo duze, ma naprawde spore zbiory zarowno sztuki starozytnej, jak i malarstwa: bujamy się pośród Rubensa, Rembrandta, Durera, Breughla starszego, Van Dycka, Carravaggio, Raffaela,,,Na muzeum zdecydowanie potrzeba paru porzadnych godzin. Zreszta muzeum samo w sobie jako budynek jest piekne i we wnetrzu zdobione co najmniej jak kolejny pałac. Maciek w miedzyczasie zwiedzania posila sie wurstem, który na ulicach Wiednia jest dostepny niemal na kazdym rogu i na kazdym przystanku jak w Polsce budki z drozdzowkami. Potem idziemy jeszcze na spacer wzdluz kawalka Ringu:mijamy Parlament, Ratusz, Kosciol Wotywny: Wieden jest naprawde iscie cesarski, przepych, wielkosc i zdobienia robia wrazenie. Na sam koniec wglebiamy sie znowu w Stare Miasto i przypadkiem prawie zagladamy do slicznego kosciola św. Michala. Potem zwijamy manatki i wracamy do Konrada.