Na lotnisku czeka już na nas Dean. Wprawdzie Malta jest malutka (15 na 30km) i wszędzie jest rzut kamieniem, ale o tej godzinie może już być problem z autobusami. Gdy nas wiezie do kwatery, zdajemy sobie sprawę jak dobrym pomysłem była rezygnacja z wynajmu samochodu na Malcie. Skłoniły nas do tego małe rozmiary wyspy i info od znajomych, że można tu się łatwo i wygodnie przemieszczać autobusami. Teraz wsiadamy do auta, w którym kierownica jest po prawej stronie (była kolonia angielska...) i dostajemy mega schiz, gdy Dean jedzie po drugiej stronie jezdni. Chyba nie odważylibyśmy się tutaj prowadzić.
Kwatere mamy ledwie 15 minut od lotniska, w miejscowości Marsaskala. Domy na Malcie, często nie maja numerów, tylko imiona. My mieszkamy w Sunflower – czyli w słoneczniku. Dean i Sharon napełnili nam trochę lodówkę, więc wieczór kończymy Kinnie – maltanskim napojem, ktory smakuje jak pomaranczowy tonik z ziolami i winem.