Lot mamy dopiero o 22:35...chłopaki na lotnisku instalują się jeszcze w jakiejś kafejce i oglądają mecz Anglia-Rosja. Samolot wypakowany czerwonymi/brązowawymi ludźmi w krótkich spodenkach i japonkach - jakiż był ból, gdy o wpół do 2 w nocy wysiedliśmy w Gdańsku chuchając parą, bo na zewnątrz było marne 5 stopni...Nasz lot był ostatni tego dnia, zbiera nas z lotniska heroicznie Aśka - jadąc obwodnicą widzimy już poświatę na wschodzie;) Dziś dzień prania, odsypiania i organizowania. A na bonus: panoramy Pawła;)