Do następnej stacji znów dobijamy późnym popołudniem. Ale Ochryda z miejsca podbija nasze serca. Ogromne jezioro, do którego schodzą góry wygląda prawie jak morze. Przy brzegu ciągnie się bulwar z kramikami, są mola i żaglówki. No i te przepiękne świątynie! Bardzo charakterystyczne i naprawdę urokliwe. Wspinamy się do jednej z nich stojącej prawie nad przepaścią, a potem do odbudowywanej twierdzy. Można wejść na mury i nacieszyć się widokami. Niestety szybko robi się ciemno. Nici z pływania. Ale miasto rozświetla się i żyje, na bulwarze życie tętni do późna, gra muzyka, słychać konkursy karaoke. Bardzo przytulnie, a jednocześnie po prostu pięknie. Żałujemy niesamowicie, że wyjeżdżamy już następnego dnia. W notesie zapisane: wrócić tu.