U dziewczyn bardzo nam było dobrze i w końcu była szansa poplotkować i podpytać o plany. Niestety obie pracowały i po Sztokholmie biegałyśmy tylko we dwie. Pogoda nam dopisała, więc poszłyśmy do Skansenu, który zajął nam sporo czasu, bo jest ogromny. Trzeba się mocno nakombinować, żeby zobaczyć wszystkie zakątki. Tym razem poszłyśmy w miarę wcześnie, więc domki były otwarte i w końcu mogłyśmy powchodzić do środka. Potem wysłałam Asię do Vasy, w której już byłam dwukrotnie, a sama poszłam odwiedzić muzeum śródziemnomorskie i muzeum tańca, które szczerze mówiąc jakoś nie powalają. Oczywiście odwiedziłysmy też zamek, ze wspaniałym skarbcem, a na koniec pojechałyśmy do muzeum historii naturalnej, które jest naprawdę imponujące, interaktywne i trzeba na nie przeznaczyć co najmniej 3 godziny. Standardowo odwiedziłyśmy też oczywiście ratusz, gdzie przynawana jest co roku nagroda Nobla. Poza tym wybrałyśmy się na wyprawę do sławnej Birki - ale to było pudło, po dawnej osadzie nie zostało NIC. Na wzgórzu stoi klimatyczny krzyż, ale poza tym zostały tylko resztki kurhanów i wałów. Zostaje świadomość, że o, tutaj, stała Birka, stara osada Wikingów. Miałyśmy za to miły rejs po sztokholmskim archipelagu i widok na stare miasto z innej perspektywy.