Korzystamy z zaproszenia ze stacjonujących w Sztokholmie Ani i Natalii i lecimy na dłuższy weekend odwiedzić Mekkę gdańskich skandynawistów. Bo jak tu nie pokazać Maćkowi Sztokholmu? Dobrze znana trasa lotu, lotnisko Skavsta prawie tak samo domowe jak gdańskie i już turlamy się tunnelbaną do dziewczyn. Zima w wersji gorszej- czyli śniegu z deszczem i dużych ilości mgły panuje w Sztokholmie, więc nasze spacery po mieście są krótkie i siedzimy po muzeach. Na początek pakujemy się na darmowe wieczorno-czwartkowe wejście do Muzeum Historycznego razem z Anią, a potem nie możemy sobie odmówić klimatycznego spaceru wzdłuż Strandvagen. Zaliczamy oczywiście Zamek Królewski, przebieżkę po Starym Mieście i Vasę, a potem wraz z Natalią pakujemy się w metro w stronę kampusu uniwersyteckego i idziemy do Muzeum Historii Naturalnej. Taka prawda, że dziewczyny mieszkając w Sztokholmie nie miały do tej pory czasu tak naprawdę pozwiedzać:) Wieczorem spotykamy się jeszcze z Wiktorem w milutkiej kawiarni na Starym Mieście i idziemy popatrzeć na Sztokholm z wybrzeża Sodermalm i Marieberget:) Stały punkt programu. Maćkowi trzeba jeszcze pokazać Ratusz i kompromisowo Muzeum Wina i Spirytusu;)