Zmęczone, bo po całonocny chodzeniu po Kadyksie, docieramy koło południa z powrotem do Granady. Bo zostało nam przecież najważniejsze miejsce: Alhambra. Wspinamy się do kompleksu i sprytnie wymijamy olbrzymią kolejkę po bilety (jak dobrze mieć wśród znajomych mieszkańców Granady:)). Alhambra składa się z kilku pałaców, wybudowanych w różnych stylach przez różnych władców, jest więc bardzo różnorodna. Do tego trzeba dodać piękne ogrody, w których wszędzie płynie woda: nawet w kamiennych oparciach przy schodach i widoki: zarówno na miasto jak i na góry. Wszystko razem pięknie się komponuje i naprawdę robi wielkie wrażenie. Polecam, polecam, polecam! Zwiedzanie zajmuje większą część dnia i wieczorem zagłębiamy się jeszcze w wąskie uliczki Granady, żeby zapolować na pamiętki i idziemy do jeszcze jednej klimatycznej teterii. Trzeba pomyśleć, czy nie dałoby się takiej w Polsce otworzyć;)