Żeby nie było za łatwo przed naszą pierwszą daleką podróżą sieknęły nas równo choróbska. Maciek objada się węglem, Agata kaszle jak gruźlik i modli się, żeby w Hong Kongu jakieś czujniki nie wykryły gorączki, do której by się można przyczepić. Końska dawka antybiotyku i można przystąpić do załamywania rąk nad plecakami i listami rzeczy do wzięcia;) A tak na poważnie, to mamy nadzieję, że jesteśmy dobrze przygotowani, wyedukowani przez znajomych, Geobloga i Lonely Planet, ale pewnie okaże się to dopiero w podróży. W każdym razie szczepionki porobione, bilety lotnicze kupione, apteczka astronomicznej wielkości gotowa, a środki na komary podwędzone prawdziwemu marynarzowi dalekomorskiemu:P Mamy nawet przejściówkę do kontaktów, o której dowiedzieliśmy się rzutem na taśmę i pliczki zdjęć naszych wspaniałych obliczy do wiz:) Teraz tylko trzeba to wszystko zapakować i wyjazd do Warszawy na samolot:)