Geoblog.pl    slowiki    Podróże    Słowiki w Azji Południowo-Wschodniej 2010    Lovina tour
Zwiń mapę
2010
15
wrz

Lovina tour

 
Indonezja
Indonezja, Gitgit
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13787 km
 
Wczoraj szukaliśmy po mieście ofert z wycieczkami po okolicy. W większości miejsc za Lovina tour, czyli przejażdżkę po ciekawostkach w okolicy chcieli 400 000 IDR za 2 osoby, w jednym zgodzili się na 300 000 IDR, co potem wykorzystaliśmy przy negocjacjach z jednym z pracowników hotelowych, który zaproponował, że ktoś z jego rodziny nas może powozić. Tym sposobem za 300 000 IDR pojechaliśmy sobie dziś sami z dwoma miłymi Indonezyjczykami na wycieczkę nową Hondą zamiast po raz kolejny minibusem. Panowie byli sympatyczni i odpowiadali na wszystkie nasze dziwne pytania, puszczali balijską muzykę, zatrzymywali się gdzie chcieliśmy i na ile chcieliśmy, więc poczuliśmy się … burżujsko;) Na dzień dobry mieliśmy przystanek przy wodospadzie w Gitgit, a zaraz potem pojechaliśmy sobie zobaczyć jedną z najbardziej znanych świątyń Bali Ulun Danu na jeziorze Bratan. Bardzo klimatyczne miejsce, a my dodatkowo trafiliśmy na ceremonię. Mieszkańcy poubierani byli typowo balijsko, panowie w sarongach zawiniętych wokół pasa i w takich chustach na głowie. Była muzyka, śpiew i procesja z darami. Potem się wywiedzieliśmy, że to była ceremonia dziękczynna po żniwach. Zatrzymaliśmy się też przy drodze, gdzie w lesie było całe mnóstwo małp, przelatywały przez jezdnię przed samochodami i śmigały wszędzie. Wbrew naszym obawom nie gryzły ani niczego nam nie świsnęły, za to chętnie brały od turystów banany. Było też mnóstwo małych małpek. Rozczuliliśmy się:) Potem pojechaliśmy do miejsca, gdzie jest plantacja kawy i przygotowuje ją się potem w tradycyjny sposób, widzieliśmy nawet pana, który faktycznie takim drągiem rozbijał ziarenka na drobne. Można się tam też było napić Bali coffee, więc nie omieszkaliśmy spróbować (znaczy się Agata, bo Maciek nie-kawosz zamówił sobie gorący imbir, który i tak okazał się za intensywny na jego preferencje:)). Wokół rosło też mnóstwo drzew goździkowych, z których mieszkańcy zbierali goździki i na płachtach suszyli je do postaci jaka u nas jest w sklepach. A gdy szliśmy do kolejnego wodospadu ze zdziwieniem zauważyliśmy wyrastającego praktycznie tuż przy ziemi ananasa. Ten drugi z wodospadów był w okolicach Munduk, gdzie zatrzymaliśmy się też przy tarasach ryżowych i gorących źródłach – choć dużo mniej malowniczych i trochę chłodniejszych niż te w Krabi. Na sam koniec został nam monastyr buddyjsko-hinduski, gdzie oboje musieliśmy zapakować się w sarongi, które sobie właśnie sprawiliśmy. Agacie bardzo się podobało, Maciek czuł się trochę…szkocko:) Przy powrocie ugadaliśmy się z naszymi kierowcami lokalnymi na transport przy przenosinach. Celujemy w Amed i udało nam się dogadać, że za cenę praktycznie tę samą, którą musielibyśmy płacić za shuttle bus, który jeździ raz dziennie o stałej porze (9 rano) zawiozą nas kiedy nam będzie wygodnie. Jutro z rana płyniemy oglądać delfiny i trochę posnorklować, więc uciekamy z Loviny zapewne pojutrze:) Na dobry koniec dnia Maciek dorwał długo poszukiwanego kraba i to za niewielką kwotę (31 500 IDR) z warzywkami i frytkami własnej roboty. Do tego był tak miły właściciel, że pokazał nam jak się takie ustrojstwo rozbraja i pomógł rozbijać skorupę trzonkiem noża:) Maciek babrał się prawie godzinę, ale że było pyszne, to byliśmy w pełni usatysfakcjonowani.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
slowiki

Agata i Maciek
zwiedzili 14% świata (28 państw)
Zasoby: 267 wpisów267 223 komentarze223 3227 zdjęć3227 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
16.05.2023 - 23.05.2023
 
 
10.07.2022 - 17.07.2022
 
 
17.10.2018 - 24.10.2018