Po drobnych problemach z serwerem udało nam się dorzucić zdjęcia z Ali:)
A dziś... Śniadanie mistrzów. Do bułeczek miód i dżemy, sok jabłkowy i domowe ciasto – wszystko produkcji naszej gospodyni:) Pomimo soboty obraliśmy kurs z powrotem na Lago di Garda i w potężnym korku zajechaliśmy na sam północny kraniec: do Riva del Garda. Wysiedliśmy z samochodu… i lunął deszcz:P Maćka to nie przeraziło i i tak wlazł do wody, pomimo tego, że była dość zimna. Od północnej strony widoki zdecydowanie nie zawiodły.