Dzień zaczynamy od potuptania do Santa Croce. Mamy jakiegoś paskudnego pecha do wszelkiego rodzaju rusztowań, restaurowań, koncertów i innych zasłaniaczy, bo cały plac Santa Croce zawalony krzesełkami i koncertowym sprzętem, barierki,dźwigi... a w środku, w kościele już: cały ołtarz w rusztowaniach. Jak tu się nie wściec, jak się to spotyka w każdym miejscu? No cóż, pech to pech. Wejście do kościoła Santa Croce, swoistego Panteonu, po 6 euro, a w środku: grobowce Galileusza, Michała Anioła, Dantego, Machiavelliego, żony i córki Napoleona Bonaparte. Poza tym Statua Wolności, która prawie na pewno była pierwowzorem i inspiracją dla tej amerykańskiej. No i sporo ciekawych witraży, niestety w dużej częsci za rusztowaniami:(
Potem wzdłuż rzeki zasuwamy do galerii Uffizi - tam dłuuuga kolejka. Właściwie to 3 kolejki: jedna dla chcących kupić bilet z rezerwacją na późniejszą godzinę, druga dla tych co akurat na tą zarezerwowaną godzinę przychodzą (to są kolejki krótkie, do których dostęp zapewnia bilet droższy o kilka euro) i trzecia dla zwykłych śmiertelników, którzy tak jak my, po prostu przyszli. Odstaliśmy grzecznie nasze 1,5 godziny - mniej więcej co 20 minut wpuszczano 20-30 osób, więc jakoś szlo, a my spałaszowaliśmy w międzyczasie lody:) W środku galeria średniej wielkości, ze zbiorami świetnymi ("Narodziny Wenus" Boticelliego na czele, poza tym Rafael, Da Vinci, Rubens, Carravaggio, Michał Anioł,Tintoretto, Tycjan, Memling etc.).- wstęp 11 euro. Obiadek Z braku czasu musieliśmy wybierać i nie mieliśmy okazji wstąpić wszędzie, więc zadowoliliśmy się kopią Dawida (oryginał w Galerii Akademii) przed Palazzo Vecchio i szybko Ponte Vecchio czyli Mostem Złotników pobiegliśmy na drugą stronę rzeki do Palazzo Pitti - mieliśmy ochotę na Galerię Palatinę, apartamenty królewskie i ogród Boboli - bo w budynku mieści się kilka muzeów. Ku naszemu zdziwieniu i zawiedzeniu okazało się, że nie są sprzedawane bilety pojedynczo na każde muzeum, ale że w dwóch pakietach. W bilecie nr 1 (13 euro) zawarta była Galeria Palatina, apartamenty i galeria sztuki współczesnej (z czego ostatniego w ogóle nie czujemy), a w bilecie nr 2 (10 euro) ogrody, muzeum kostiumów, muzeum porcelany i coś jeszcze małego. Kombinowaliśmy, ale nie było możliwości jakiegoś sensownego wejścia tylko do ogrodów bez bagażu w postaci porcelany i kostiumów. W tej sytuacji postawiliśmy na bilet nr 1 - galeria i apartamenty imponujące. Pełen przepych, ociekały wręcz złoceniami i purpurą, o kryształowe żyrandole zaczepia się prawie głową, a intensywne kolory poszczególnych pokoi naprawdę robią wrażenie. Na koniec zostawiliśmy sobie jeszcze San Lorenzo (bo św.Wawrzyniec okazał się dla nas ostatnio dość znaczący), do którego mieliśmy aż 3 podejścia, bo nigdy nie trafialiśmy w dobre godziny otwarcia. Niestety, wnętrze jedno ze słabszych - wstęp 3,5 euro. Na zewnątrz - jak na starówce w Gdańsku podczas Jarmarku Dominikańskiego. Obiadek w bardzo przyjemnej trattorii - Maciek z bolognese przerzucił się na carbonarę, a Agata pomimo, ze 3 raz gnocchi z rzędu, to tym razem nie z czterema serami, a "po florencku"- z kurczakiem, szpinakiem i śmietaną.