Geoblog.pl    slowiki    Podróże    London calling 2015    Londyn na królewsko
Zwiń mapę
2015
04
lip

Londyn na królewsko

 
Wielka Brytania
Wielka Brytania, London
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1288 km
 
Dziś zaczynamy od Picadilly Circus, którego fenomenu nie do końca jesteśmy w stanie zrozumieć, ale odhaczamy na liście. Potem tuptamy do Trafalgar Square, żeby przejść w całości trakt królewski The Mall. Ponieważ zamarudziliśmy dziś przy śniadaniu, pod Buckingham Palace dochodzimy w momencie, gdy zaczynają się już pod nim zbierać tłumy czekające na zmianę warty. Ceremonia odbywa się codziennie, a gęsto jakby była do obejrzenia raz w roku. Żar leje się z nieba, ale decydujemy się zostać i poczekać jeszcze te kilkadziesiąt minut na zmianę warty. Przychodzi w końcu wraz z orkiestrą i w paru „rzutach” różnych jednostek. Po 20 minutach trwania zmiany stwierdzamy, że widzieliśmy już dość i wyrywamy się z tej duchoty i tłumu.
Maszerujemy na podbój Westminster, który zaczynamy od katedry westminsterskiej – nie mylić z opactwem, bo ta jest katolicka – nowej i ciągle w wykończeniu. W środku zdecydowanie przypomina nam św. Marka z Wenecji, ale wiele jeszcze jest do zrobienia, większość sufitów jest wciąż czarna. Wjeżdżamy jednak na wysoką wieżę katedry licząc na godną konkurencję dla London Eye. Niestety – rozczarowujemy się, bo wiele budynków jest pozasłaniane przez inne. Potem kierujemy kroki już do samego opactwa westminsterskiego. Tu wstęp kosztuje 20 funtów od osoby, ale do łapki dostaje się audioguide, nawet po polsku, a trasa jest idealnie rozplanowana. Warto postać w kolejce, która zeszła w sumie w 30 minut, tylko koniecznie trzeba się wcześniej upewnić, że się stoi w dobrej kolejce – a nie np. dla posiadaczy London Pass. W środku nam się bardzo podobało, choć opactwo faktycznie jest przeładowane grobowcami i rzeźbami. Lady Chapel jest przepiękna, a ilość postaci historycznych nagromadzonych w tym miejscu oszałamia – królowe angielscy, poeci, naukowcy. No i wszystkie odniesienia do monarchii, koronacji czy królewskich ślubów i pogrzebów. Naprawdę fajne miejsce. Na zwiedzaniu z audioguidem schodzi na spokojnie 1,5-2 godziny. Zdjęć robić nie wolno.
Stąd widać już też Parlament i Big Ben odlicza kolejne godziny. Jest super piękny. Bardzo nam przypadł do gustu. Mostem westminsterskim tuż obok płynie rzeka ludzi, którzy robią sobie zdjęcia albo na jeden brzeg Tamizy – z Parlamentem i Big Benem, albo na drugą stronę – tą z London Eye. Za przyjemność przejechania się na London Eye wychodziłoby po kolejne 20pare funtów od głowy, więc ta atrakcja będzie musiała poczekać do następnego razu.
My tuptamy na południowy brzeg Tamizy, bo zależy nam na Imperial War Museum. Muzeum dość nietypowe, bo opowiada o wojnie tak w ogóle, a niekoniecznie tylko o jednej. Są wystawy typu moda w czasach „na kartki”, sztuka współczesna, ciekawostki i dziwadła wojenne, cała galeria poświęcona MI5, MI6 i działalności szpiegowskiej, dział o Holocauście, ujęty w szerszym zakresie niż ujmuje się to zagadnienie w Polsce, wystawa „Rodzina w czasie wojny” , gdzie opisuje się na podstawie autentycznej wielodzietnej rodziny jakie były jej losy i warunki życia w czasie II wojny światowej, są galerie w stylu „Cena pokoju 1945-2014” czy galeria zdjęć z Afganistanu. Nas najbardziej kupiła rozległa część poświęcona I wojnie światowej – nigdy w sumie nie byliśmy w żadnym miejscu poświęconemu tej tematyce, o I wojnie światowej raczej się po prostu ogólnie wiedziało, że była, a tu była szczegółowo i ciekawie pokazana, można by tam wsiąknąć na cały dzień. Ekrany multimedialne, odgłosy wybuchów, rozmów żołnierzy, zainscenizowany okop, do którego można wejść – przywodzi na myśl sposób urządzenia Muzeum Powstania Warszawskiego. Adze zależało jeszcze na choćby rzuceniu okiem na większość innych wystaw, więc uwinęła się tam w godzinę z kawałkiem, Maciek wsiąkł na 2.5 godziny i nie wyrobił się do końca z tą jedną wystawą do zamknięcia muzeum. Bardzo pozytywne zaskoczenie. Polecamy.
Stamtąd maszerujemy już na piechotę przez Southwark, London Bridge i City do naszego hostelu. Przy tych spacerach dziękujemy w myślach, że na każdym skrzyżowaniu jest na ulicy napis podpowiadający, w którą stronę patrzeć, bo pewnie nie uciekalibyśmy przed trąbiącym autobusem raz, a 20 razy. Przyzwyczajenie robi swoje i ruch lewostronny bywa problematyczny nawet, gdy nie trzeba prowadzić samochodu:)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (24)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2015-07-05 09:51
A gdzie Tower ???
 
 
slowiki

Agata i Maciek
zwiedzili 14% świata (28 państw)
Zasoby: 267 wpisów267 223 komentarze223 3227 zdjęć3227 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
16.05.2023 - 23.05.2023
 
 
10.07.2022 - 17.07.2022
 
 
17.10.2018 - 24.10.2018