Tym razem Maciek został w domu, a Agata wraz z 4 innymi babami z pracy wybywa na krótki wypad do Berlina: z końcem listopada zaczyna się przedświąteczne szaleństwo i otwierają jarmarki w wielu niemieckojęzycznych miastach. Za pomysł i organizację trzeba obwiniać i dziękować Moni. Szybko zorganizowała dla nas bilety na PKP: połączenie jak się okazało było całkiem sensowne i kosztowało niecałe 200zł w obie strony. Jazda trwa w każdą stronę 6 godzin i ma niezłe godziny rozkładu. Z Trójmiasta wyjeżdża się po 6 rano i wczesnym popołudniem jest się już na Hauptbahnhof w Berlinie. W drugą stronę pociąg wyjeżdża po 15, więc Gdyniaki są w domu przed 23. Jedzie nas 5-tka więc się nie nudzimy;)