Pora nie jest jeszcze bardzo późna, więc będąc w okolicy decydujemy się złapać autobus do Mosty, w bardzo konkretnym celu: zobaczyć wzorowaną na Panteonie kopułę świątyni, jedną z większych w Europie. Droga nie jest daleka, ale nam się daje już we znaki zmęczenie: kościół oglądamy szybciutko, obstrykuwujemy kopułę, ale marzymy już tylko o tym, żeby wrócić na kwaterę. Ustawiamy się na przystanku... i pierwszy raz mamy autobusowy problem. Do tej pory nie mieliśmy z nimi większych problemów, oznakowania tras były dość pokrętne, ale zawsze udało nam się z nich coś wykombinować, a autobusy jeździły nadspodziewanie punktualnie. Teraz mamy problem, żeby do nich wsiąść. Przy pewnym załadowaniu pojazdu kierowca przestaje wpuszczać nowych pasażerów albo wręcz mija przystanki ignorując machanie łapką. Przepuszczamy więc parę autobusów, dziękując w głowie niebiosom, że mamy z Mosty parę linii jadących do Valetty, które kursują co parę minut – udało nam się do któregoś wpakować, ale pasażerowie na kolejnych przystankach nie mieli już tyle szczęścia.