Barcelona wyszła dość spontanicznie. Mama Agaty miała jechać na wycieczkę zorganizowaną do Barcelony i gdy już zdążyła się nastawić i naczytać, wycieczka została odwołana. Smuteczek. Z kolei u nas okazało się, że w czasie listopadowej podróży na Sycylię woziliśmy już ze sobą małego pasażera na gapę… w związku z tym, chcąc skorzystać z ostatniej opcji zwiedzania „po staremu” przy okazji drugiego trymestru zastanawialiśmy się, gdzie by tu można sensownie wyskoczyć. Jakaś szybka promocja Wizzair i udaje nam się złapać bilety za około 400zł od osoby w obie strony, z sensowną ilością bagażu na głowę. Jedzie nas 5 osób: bo dobijają do nas rodzice i siostra Agaty, a w sumie to 6, tylko że Groszek jeszcze w brzuchu. W planie tydzień urlopu, 4 dni w Barcelonie i 3 na objazdówce w Katalonii, bo mamie zamarzyło się też Muzeum Dalego w Figueres i klasztor w Montserrat, a że oba parę kilometrów od Barcelony, to nie ma sensu pchać się na ledwo 3 dni na całą wyprawę.