Geoblog.pl    slowiki    Podróże    Walencja 2018    Powódź!
Zwiń mapę
2018
19
paź

Powódź!

 
Hiszpania
Hiszpania, Valencia
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2456 km
 
Do Walencji mamy 2 godziny jazdy. Na trasie Google ostrzega nas przed korkiem przed samym miastem z 50 minutami opóźnienia. Myśleliśmy, że jakiś wypadek. Tja… Zaczyna padać – cóż, przed wyjazdem zdążyliśmy się zorientować, że mamy pogodowego pecha i że zamiast hiszpańskiego słońca czeka nas deszcz, ale tego co nas spotkało przed Walencją, to się nie spodziewaliśmy… omijamy korek mniejszymi drogami…przejeżdżając przez stojące jeziora wody i rwące potoki z ulic… z duszą na ramieniu Maciek starał się tak kierować, żeby nas dowieźć niezalanym samochodem na miejsce. Normalnie jak pod Galerią Bałtycką w Trójmieście po deszczowym dniu: powódź! Znów zostawiliśmy trochę nerwów, szczególnie, że przebijamy się przez Walencję, z jej wielkimi nielogicznymi skrzyżowanio-rondami, jednokierunkowymi uliczkami pod dzikimi kątami i niespodziewanymi tunelami przy wiadrach wody lejących się z nieba i kiepskiej widoczności. Jakoś docieramy do naszego hotelu, zaparkowawszy na dziko (bo parkowanie też tu graniczy z cudem) i oddychamy z ulgą…
Mamy nadzieję, że pech nas już opuścił. Z rana kupujemy u nas na recepcji bilety łączone do Oceanarium i do Muzeum Nauki, które są częścią Miasta Sztuki i Nauki. Tak nazywa się kompleks obiektów wybudowany w części starego koryta rzeki Turia: w zeszłym stuleciu, po paskudnej powodzi spowodowanej wylaniem rzeki, zdecydowano się zmienić jej bieg i w mieście pozostało suche koryto. Zamieniono je w zielone płuca Walencji – przez miasto ciągnie się teraz pas zieleni, koryto zamieniono w park pełen ścieżek rowerowych, miejsc do piknikowania i odpoczynku, miejskich siłowni i placów zabaw oraz całego zestawu miejskich boisk do najróżniejszych sportów. Pełen jest biegaczy, rowerzystów i spacerowiczów – naprawdę bardzo przyjemne miejsce. Oceanarium reklamuje się jako największe w Europie i swoje kosztuje: prawie 30 euro od osoby plus 6 euro za parking. Nam ze względu na Lenę odpada drobna część atrakcji typu kino 4D. Ekspozycja jest na ziemi i pod ziemią rozrzucona po kilku budynkach, cieszymy się więc bardzo, że po iście londyńskim, ciemnym, deszczowym poranku reszta prognozy się nie sprawdza i przestaje padać. Do największych atrakcji należą na pewno długie tunele pod akwariami, budynek z Arktyką, gdzie znajdują się pingwiny, morsy i coś co wygląda jak krzyżówka delfina z wielorybem i po polsku nazywa się białucha arktyczna i pokaz z delfinami. Foki, rekiny, Nemo i Dory, koniki morskie widzieliśmy już parokrotnie, dlatego nie robią aż takiego wrażenia. Tym co niezmiennie fascynuje Agatę i gdzie mogłaby spędzić więcej czasu to akwaria z różnymi meduzami, przy których zwykle puszczana jest też muzyka typu chill…oj tu można by się porelaksować. Ogólnie oceanarium nam się podoba, choć widzieliśmy już parę i bardziej podobał nam się Loro Parque na Teneryfie, choć jego nie można zaliczyć jako typowe oceanarium. Pokazy delfinów też tam były zdecydowanie lepsze;) Lena przez pewien czas wykazywała zainteresowanie i nawet z poziomu wózka sporo widziała, dopóki nie padła i nie zasnęła – obudziła się dopiero na pokaz delfinów, ale ponieważ miejsce na wózki było w pierwszym rzędzie, gdzie było dużo barierek, brak oglądu na całość basenu i nie było widać jak delfiny tańczyły w wodzie z treserami, to zrobił na niej zdecydowanie mniejsze wow niż się spodziewaliśmy. Rezerwowaliśmy sobie cały dzień, a bez problemu wyrobiliśmy się w jakieś 3 godziny. Postanawiamy podjechać w okolicę plaży z nadzieją na znalezienie czegoś do zjedzenia. Plaża jest ładna i szeroka, ale ponura w deszczu i z deptakiem w wielu miejscach zalanym albo zabłoconym. Jedzenia nie znajdujemy…wracamy zjeść w hotelu i pocieszyć się sangrią (ach!), a czasu starcza nam jeszcze na wieczorny spacer (czas taki jak w Polsce, ale przez przesuniecie geograficzne dlugo jest rano ciemno, a wieczorem dosc dlugo jasno) – wybieramy się przejść po Ogrodach Turii, czyli właśnie parku stworzonym w dawnym korycie rzeki, aż docieramy do wejścia na stare miasto przez Wieże Serrano pozostałe z murów obronnych. Na starówkę się jeszcze nie pchamy, przeznaczymy na to osobny dzień.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (26)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
slowiki

Agata i Maciek
zwiedzili 14% świata (28 państw)
Zasoby: 267 wpisów267 223 komentarze223 3227 zdjęć3227 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
16.05.2023 - 23.05.2023
 
 
10.07.2022 - 17.07.2022
 
 
17.10.2018 - 24.10.2018