Geoblog.pl    slowiki    Podróże    Słowiki w Azji Południowo-Wschodniej 2010    Na południu:)
Zwiń mapę
2010
31
sie

Na południu:)

 
Tajlandia
Tajlandia, Krabi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10978 km
 
Jako że dzisiejszy dzień zleciał nam na gramoleniu się na i z lotnisk, to za dużo nie zwiedziliśmy. Upolowaliśmy za to bardzo fajny hostel przy Utrakhit, Good Dream się nazywa i założony jest chyba przez jakiegoś białego, który rozumie swoich krajan przyjeżdżających do Tajlandii. Mamy dwójeczkę z wiatrakiem za 350 bahtów w dobrym miejscu z wi-fi w pokoju, baaaardzo miłą obsługą i możliwością załatwienia sobie wycieczek po cenach wydaje się promocyjnych... w każdym razie niższych niż te w ulotkach. Na jutro zamówiliśmy sobie 4 wyspy i modlimy się o dobrą pogodę (Maciek twierdzi, że to zawiera się w zamówieniu). Z nudów na lotnisku napisaliśmy sobie spis rzeczy, które nas jakoś zdziwiły albo uznaliśmy za przydatne:) Oto lista:)
- do herbaty w Tajlandii wszędzie podają mleko. Nawet w McDonaldzie jako chłodzące cuś podają herbatę z mlekiem i lodami.
- 7 eleven jest na każdym kroku. Funkcjonuje jak polska żabka
- wszędzie są portrety króla, królowej i reszty rodziny królewskiej
- tuk-tuki. Takie śmieszne małe kolorowe pojazdy, którymi jazda ponoć należy do doświadczeń ekstremalnych. Kierowcy znani są z naciągania, można faktycznie pojechać tanio, ale zaliczyć przy tym trzeba np. sklepy z biżuterią, które płacą tuk-tukowcom za to, że wożą turystów okrężną drogą z przystankami w tego typu miejscach. Są wszędzie, zaczepiają, standardowo „Hello mister!” albo od razu „Where are you from?” „10 baht anywhere!”. Jak się nie zareaguje to dają spokój, rozumieją też „No, thank you” w przeciwieństwie do Hindusów w Hong Kongu.
- masaże:) cenowo wychodzą mniej więcej 10-krotnie taniej niż w Polsce, bo pamiętam ulotkę salonu masażu tajskiego w Gdyni z cenami. Tu płaci się maksymalnie po 30 zł w przeliczeniu za godzinę najdroższej wersji masażu. Tajski masaż najbardziej chyba boli, reszta jest relaksująca, choć Maciek trafił na taką starszą Tajkę… jak go wygięła to Maciek stękał, a pani mu na to stwierdziła „No pain no gain:)” Maciek twierdzi, że to tylko w filmach młode masażystki robią masaż… Agata nie narzeka, że Maćkowi się trafiła taka Tajka, a nie inna:]
- ciekawostką jest też Fish Spa. Polega to na tym, że stoi sobie na podłodze akwarium z malutkimi rybkami i z siedzeniami po obu stronach. Do akwarium wkłada się stopy, a rybki się przyssawają i ponoć oczyszczają z martwej skóry. Nie spróbowaliśmy, choć z totalnego „nie” przed przyjazdem w miarę obserwacji tego zjawiska przeszliśmy do pozycji „czemu nie?”:)
- na ulicy można zjeść wszystko i najtaniej. Zależy tylko, czy ma się odwagę i wytrzymały nos. Oprócz dań śniadaniowych, obiadowych są też stoiska ze świeżymi owocami prosto z lodu, świeżo wyciśnięte soki albo „szaszłyczki”
- i w Tajlandii i w Hong Kongu jest ruch lewostronny. Niby nic takiego, skoro sami nie siadamy za kółkiem, ale siła przyzwyczajenia odezwała się przy wchodzeniu na schody ruchome (są odwrotnie niż w Polsce), rozglądaniu się na ulicy czy coś nie jedzie (patrzymy w złą stronę), szukaniu winowajcy po złej stronie samochodu, gdy nam ktoś bezczelnie zajedzie na przejściu dla pieszych
- wypróbowane tajskie piwo to Chang. Maciek potwierdza, że jest bardzo pijalne. Dziś spróbowaliśmy też piwo Singha. Droższe. Też dobre:)
- w ciągu dnia są niezłe korki w Bangkoku. Droga powrotna na lotnisko w ciągu dnia zajęła nam tym samym autobusem (Airport Express) 2 razy tyle, co ta sama droga w nocy. Ruch drogowy jest szalony, ale może w tym szaleństwie jest metoda. W każdym razie warto mieć przy przechodzeniu zawsze oczy dookoła głowy, przejście dla pieszych czy nie – nie ma większej różnicy.
- Khao San nie bez powodu nazywane jest mekką turystów w Bangkoku, ale my naprawdę byliśmy zadowoleni z tego, że mieszkaliśmy w bocznej uliczce, gdzie było dużo spokojniej, mniej duszno, mniej tłoczno, dużo mniej zaczepiaczy i hałasu. Faktycznie można było w spokoju zjeść śniadanie na hotelowym tarasie, sklepiki i stoiska też jakoś bardziej klimatyczne i nie takie nachalne.
- do każdej świątyni, w której jest Budda zdejmować trzeba buty, trzeba mieć też oczywiście zakryte nogi i ramiona. W większości świątyń bez problemu przechodziła zarzucona na ramiona chusta, tylko w świątyni Szmaragdowego Buddy uparli się, że to musi być bluzka, a nie chusta, stąd konieczność wypożyczania
- nie można nigdy wskazywać Buddy stopami, więc w świątyniach trzeba siedzieć po turecku, z nogami na bok „na syrenkę” albo na kolanach na piętach.
- z kafejkami internetowymi i ATMami (bankomatami) raczej nie ma problemu, są wszędzie. Dużo gorzej z dorwaniem jakiegoś wi-fi szczególnie darmowego, w kawiarni czy coś. Nawet na lotnisku nie mamy wi-fi bo lecimy lotem krajowym, a nie międzynarodowym, więc nam hasło do wi-fi nie przysługuje.
- z praniem nie ma problemu najmniejszego, większość hosteli je oferuje, a poza tym jest sporo samodzielnych pralni. Tanio, z suszeniem w suszarce od razu.
- taksówki zawsze są w żarówiastych kolorach, najczęściej różowe lub w bijącym po oczach niebieskim. Co do cen i rzetelności taksówkarzy się nie wypowiadamy, bo nie korzystaliśmy w ogóle z ich usług.
- przy świątyniach jest naprawdę klimatycznie. Do brzegów dachów są często przyczepione dzwoneczki, które sobie miło dzwonią, a w ofierze Tajowie składają często kwiaty, co wygląda bardzo ładnie.
- angielski Tajów jest łamany, ale w dzielnicach turystycznych i przy atrakcjach można się z nimi porozumieć, jeśli trzeba to nawet na migi albo metodą „Kali jeść krowa”.
- zgodnie z tym co wcześniej słyszeliśmy, tuk-tukowcy i inni ludzie przy atrakcjach turystycznych, ubrani zwykle schludnie i często z jakimiś identyfikatorami próbują wcisnąć turystom, że a) akurat dzisiaj atrakcja przy której się znajdujemy jest zamknięta lub b) ich hostel jest już cały zajęty niestety lub c) nie ma w pobliżu żadnego bankomatu albo kantora, ale (tu zabierają Ci mapę) tu, tu i tu (wszystko w dość znacznej odległości) jest piękna świątynia/wspaniały stojący/leżący/siedzący/jakikolwiek Budda/dobry hostel/ bankomat/kantor/ itd. i tuk-tuk chętnie zawiezie tylko za 10 bahtów. Oczywiście info o zamknięciu okazywała się bujdą, a kantor i Budda byli ledwie kilka kroków dalej. Nie mówiąc o tym, że tuk-tuk obwozi dookoła, po dodatkowych sklepach i nie wiadomo ile zażąda na koniec.

No i wrzucamy też zaległe zdjęcia:)

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
mikasz
mikasz - 2010-09-02 07:47
A te rybki w Fish Spa to młode piranie?
 
slowiki
slowiki - 2010-09-02 13:15
Na piranie nie wyglądały:P Raczej na wygłodzone rybki akwariowe
 
 
slowiki

Agata i Maciek
zwiedzili 14% świata (28 państw)
Zasoby: 267 wpisów267 223 komentarze223 3227 zdjęć3227 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
16.05.2023 - 23.05.2023
 
 
10.07.2022 - 17.07.2022
 
 
17.10.2018 - 24.10.2018