Spakowali się i pojechali dalej, na wschód. Kierunek jezioro di Garda. Nie udało nam się znaleźć żadnego sensownego noclegu nad samym jeziorem, ale wizyty sobie nie odpuściliśmy i pojechaliśmy do Bardolino. Miasteczko urokliwe, malutkie, ale tłoczne od turystów, dużo kafejek i restauracji w ciasnych uliczkach, na wodzie żaglówki i łodzie motorowe, trochę ludków w klapkach na plaży z kamienistym brzegiem. Na obiad: makarony! A potem włoskie lody (ogromniaste gałki) i kaaaawa:) Miejsce bardzo miłe na parę godzin, na spacer i chwilę relaksu. Góry niestety zamglone, więc i widoki trochę gorsze, ale jutro mamy plan dobić się do najbardziej na północ wysuniętego krańca jeziora i może tam Lago di Garda nas poczęstuje zwalającymi z nóg krajobrazami.