Potem ruszamy do Canazei rozkoszować się górami. Aż tu w połowie drogi dopada nas burza. Temperatura nagle spada o 20 stopni, a w nas wali grad. Dla uspokojenia rodzicieli: grzecznie zjechaliśmy na pobocze i odczekaliśmy tak jak pozostali, bo się jechać za bardzo nie dało. Dopadło nas za to przygnębienie, bo planowaliśmy wjazd na Sass Pardoi, a co to za wjazd jak wszystko w chmurach. Ale góry to góry, zanim dotarliśmy do Canazei, niebo zaczęło się już przecierać. Spałaszowaliśmy obiad (makaroni kolejna odsłona) i ruszyliśmy do Passo di Pardoi, gdzie jest dolna stacja kolejki.