Ostatnie pol dnia w Krakowie: po boskim sniadaniu ruszamy na zwiedzanie Fabryki Schindlera, otwartej pare lat temu na Podgorzu. Na miejscu, gdzie faktycznie byla kiedys fabryka Schindlera jest obecnie muzeum, ktore opowiada cala historie okupacyjnego Krakowa. Sam Schindler jest jedynie pretekstem, bo muzeum w niewielkiej tylko czesci poswiecone jest fabryce: pozostala czesc ekspozycji jest o przedwojennym i okupacyjnym zyciu w Krakowie, o gettcie, terrorze i wiezieniach, o obozie w Plaszowie itd. Sama formula muzeum przypomina nam Muzeum Powstania Warszawskiego, jest bardzo interaktywne, wystroj czesto sie zmienia, jest duzo filmow do ogladania, ekranow z dodatkowymi informacjami, a ekspozycja "wychodzi" do zwiedzajacych. Jej czesci stoja na drodze, w roznych miejscach slychac rozne dzwieki: rozmowy, szepty, modlitwy, spiewy, kroki, wybuchy. Jest mnostwo do czytania, ale ciekawego czytania, wiec na zwiedzanie trzeba poswiecic pare godzin: nam zajelo 3. Co ciekawe wlasciwie po drodze nie slyszelismy jezyka polskiego, bylo cale mnostwo Niemcow, duzo Szwedow, Anglicy, Francuzi... Bilet kosztuje 19 zl. A Agata jak zwykle wyszla z ksiazka:) Wyjezdzajac zajechalismy na jeszcze jedno powiazane z muzeum miejsce: plac Bohaterow Ghetta, na ktorym jest nietypowy pomnik i Apteka pod Orlem, w tym samym miejscu, gdzie znajdowala sie w czasie, gdy bylo tam getto. Potem ruszamy do Koscieliska. Pogoda nas nie rozpieszcza:( jest zimno, niebo praktycznie w calosci zachmurzone i pomimo tego, ze mamy okno na gory, to dzis Tatr nie zobaczylismy:( Maciek za to spelnil dzis mimowolnie jedno ze swoich podrozniczych zalozen. Przez ten czas, kiedy nie bylismy na zadnych wakacjach ogladajac odcinki "Kuchennych Rewolucji" rzucil, ze jak kiedys pojedziemy w Polske, to mozemy poprobowac na ile te restauracje po rewolucjach sa faktycznie dobre. Ale w trasie stwierdzilismy, ze nie bedziemy pod to naginac planow i machnelismy na to reka. W Koscielisku w centrum okazalo sie, ze jest tylko jedna karczma blisko. I to wlasnie taka po rewolucjach;) Tarta z bundzem i bryndza pychotka. Zeberka z sosie musztardowo-miodowych z goralskimi kluchami calkiem calkiem (Maciek sam sobie potwierdzil, ze nie jest fanem klusek;)