Po wczorajszych mglach mielismy marne humory, ale gdy z rana zobaczylismy sporo niebieskiego nieba, wyskoczyliśmy z łóżek jak z procy. Mieszkamy w Willi Tatry praktycznie w centrum Kościeliska, więc szybko wyskoczyliśmy po jakieś cosie na śniadanie i przed 9 byliśmy na przystanku czekając na busik do Zakopca. Tam na dworcu przesiedliśmy sie na busik do Kuźnic- każdy z kursów to 3 zł od osoby. W Kuźnicach rzecz niesłychana, na którą po cichu trochę liczyliśmy po rozmowie z właścicielami naszej miejscówki: sezonu jeszcze nie ma. Tłumów: nie ma! Kolejka na wyciąg na Kasprowy na ledwie 20 minut! Grzech nie skorzystać! Ceny obecnie: 43zł w górę, 58zł w obie strony od osoby za bilet normalny. 10:30 jestesmy na gorze. Wprawdzie chmury wiszą nad większością szczytów Tatr Wysokich, ale lepsze to niż nic! Nasza trasa leci przez Czerwone Wierchy do Doliny Kościeliskiej, wg opisow z internetu jest to trasa latwa, lekka i przyjemna, a z pieknymi widokami, wiec stwierdzilismy, ze idealna dla takich zoltodziobow jak my. Na poczatku faktycznie tak bylo, na Kasprowym wprawdzie ledwie +1, ale slonko swiecilo od czasu do czasu, maszerowanie bardzo przyjemne- Giewont obejrzelismy tego dnia naprawde dokladnie z KAZDEJ strony, bo okrazylismy go busikiem,a potem trasa. Zal bylo troche szczytow w chmurach, no ale nie mozna miec wszystkiego. Schody zaczely sie przy Kopie Kondrackiej, na ktora podejscie bylo juz zacne, a pogoda na tyle sie popsula, ze na Czerwone Wierchy naplynely chmury i zrobilo sie zimno i wilgotno. Niewiele bylo juz widac, i ruszac sie trzeba bylo, bo bylismy zlani potem po podejsciu, a na gorze czekal na nas snieg: uratowac moze nas tylko marsz i czekolada!!! No i tak pociagnelismy nastepne szczyty, w gore i w dol, zejscie po kamlotkach i znow podejscie, a z nosa cieknie, nic nie widac, chmura paskudna. Macka dopadl kryzys i Aga byla prawie pewna, ze sie rozlozy przeziebiony jak wrocimy do kwatery. Ale jak tylko zaczelismy schodzic z Ciemniaka i zrobilo sie troszke cieplej to wstapila w niego sila, ze prawie by lecial w dol, zejsciem do Doliny Koscieliskiej. Kryzys za to dopadl Age: leci z nosa i oczu, kolana na tym 3 godzinnym schodzeniu praktycznie non stop po kamlotach w dol, prawie bez wyplaszczen, odmawiaja posluszenstwa, od tylow trekow wylaza jakies bolesne obrzeko-siniaki- ale dokulalismy sie! Wprawdzie bolesnie sprowadzeni na ziemie w kwestii wlasnej kondycji (albo raczej jej braku), ale trzeba przyznac: gdy jest dobra widocznosc to to jest naprawde fajna trasa, widoki sa fantastyczne i na Tatry Zachodnie i na Wysokie, bo jak sie juz wkula na gore pod te 2000 m to idzie sie non stop odslonieta grania i mozna sie rozgladac na lewo i prawo do woli, tylko uwazac zeby sie nie sturlac w przepasc, bo tych tez sporo. Podsumowujac: wyszlo nam od Kasprowego do Kir 6.5 godziny, kilometrow wyszlo 16, ale malo w tym bylo chodzenia po plaskim, wlezione miedzy innymi na Kope Kondracka (2005m), Małołączniak (2096), Krzesanice (2122) i Ciemniak (2096). Swoja droga po dzisiejszym zejsciu z Ciemniaka do Koscieliskiej mysl o tym, ze mozna by sie wspinac w odwrotna strone przyprawia nas o dreszcze: 3:45 wg znakow, a na trasie TYLKO pod gorke i to stromo. W kazdym razie napchani plackami i pierogami + herbata z konfitura smarujemy sie Altacetem;)