Dziś dzień spokojniejszy, prawie jak dzień dziecka;) Najpierw jedziemy autem do Tropicarium, które znajduje się już spory kawałek od centrum, choć tak naprawdę w centrum...tyle, że handlowym;) Trochę nas to zaskoczyło i dość skonfudowani wpakowaliśmy się do typowego Tesco+takie same sklepy jak wszędzie, bo wejście jest w środku galerii. Na szczęście samo Tropicarium okazało się czymś pomiędzy gdyńskim oceanarium a małym zoo. Był zainscenizowany las tropikalny z małpkami, żółwiami, wężami, krokodylami i wolne latającymi egzotycznymi ptakami. Była część z robalami, kolorowymi żabkami, jaszczurkami, gekonami, kameleonami i.... całą zagrodą świnek morskich. No i był punkt programu, dla którego przyjechaliśmy, czyli tunel w akwarium, w którym pływają rekiny i wielkie płaszczki. Pozostałe akwaria też z ciekawymi rybkami, powyginane, że można praktycznie włożyć głowę do środka lub wczołgać się w środek akwarium. Całość mega nowa już nie jest, ale sprawiła nam dużo dziecięcej radochy. Bilet: 2300 HUF od osoby. Potem wracamy na chwilę na kwaterę przepakować się i przebrać w kostiumy i zawijamy się na metro, którym elegancko podjezdzamy praktycznie pod drzwi wejściowe łaźni Szechenyi. Łażni jest do wyboru w mieście kilka, najbardziej znane właśnie Szechenyi jako największe i Gellerta po stronie Budy jako takie bardziej ekskluzywne. Nasze łaźnie były wybudowane na początku XXw. ale można znaleźć i takie, które gdzieś w historii mają korzenie rzymskie. Wejście do środka kosztuje nas 4600 HUF i 4100 HUF. 4600 za wejscie 1 osoby całodzienne z przysługującą kabiną, w której można się przebrać i zostawić rzeczy. W kabinie spokojnie może się przebrać też reszta osób, więc drugi bilet bierzemy już tańszy tylko z przysługującą szafką (nie da się wziąć biletu "bez niczego"). Bilety sprzedawane są jako całodzienne lub "ranne" albo "wieczorne", z tym, że przy tych drugich czas jest ograniczony do mniej więcej 2 godzin i narzuca odgórnie w jakim czasie trzeba wejść i wyjść - całodzienny kosztuje minimalnie więcej, a daje pełną swobodę. Teoretycznie można na miejscu wypożyczyć "sprzęt", ale my uważamy, że zdecydowanie trzeba wziąć ze sobą swój pakiet: czyli strój kąpielowy, koniecznie klapki, ręczniki, mydło, czepek, jeśli ma się ochotę też wskoczyć do basenu pływackiego. Cały kompleks składa się z wielu mniejszych lub większych basenów i baseników, do których woda dostarczana jest ze źródeł termalnych. Musi być chłodzona, bo ma chyba 70-kilka stopni, natomiast w basenach temperatury są różne-przy każdym basenie jest tabliczka z podanymi stopniami, najczęściej jest to powyżej 30 stopni, 34, 38, czasem 28, czasem 36... Termy mają oczywiście własności lecznicze, więc moczyliśmy zaciekle kolana;) jest też pare chłodniejszych baseników, i takie na 18 stopni, ale te są umiejscowione głównie przy saunach rozstrzelonych po całym kompleksie, saun wszelkich rodzajow i temperatur- sprobowalismy chyba wszystkich. Jest sucha, hardcorowa z temperatura 80-100 stopni, gdzie juz na wejsciu pieka oczy i dziurki nosa, jest taka chyba na podczerwien, na 60 stopni, w ktorej jest calkiem sympatycznie, bo w suficie sa zainstalowane kolorowe swietlowki, ktore zmieniaja oswietlenie sauny co pare minut, na zielone, czerwone, niebieskie...Zaraz obok rownie przyjemna sauna z jakas bodajze aromaterapia, w podobnej temperaturze i najchlodniejsza temperaturowo sauna parowa na 40-50 stopni, z której buchają kłeby pary, a po dwoch minutach od wejscia jest sie calkowicie mokrym - naprawde nie wiedzielismy, ze czlowiekowi moga sie pocic powieki....Baseny sa we wnetrzu i na zewnatrz. Mozna poplywac, ale ludzie glownie mocza sie na siedziskach wzdluz brzegow basenow. W niektorych miejscach zainstalowano atrakcje typu "bulbulatory":czy wiry wodne, gdzie mozna calkiem niezle pobawic sie z ludkami mowiacymi w przeroznych jezykach w karuzele. Oprocz tego mozna dodatkowo wykupic sobie masaze, roznego rodzaju zabiegi, niektore typowo kosmetyczne, inne podpadajace pod bardziej medyczne, ale z cenami niezbyt przystepnymi, wiec my skupilismy sie na samych termach. Wode mozna tez pic, sklad mineralny podany jest w kilku miejscach. Same laznie sa faktycznie duze, pelne malych korytarzykow, mnostwo drzwi nie wiadomo dokad prowadzacyh, napisy w wiekszosci po wegiersku, a samych wskazowek ktora droga gdzie prowadzi bardzo niewiele, wiec mozna latwo sie zgubic. Warunki higieniczne sterylne oczywiscie nie sa, bo przy tej ilosci ludzi i przy wieku samych lazni jest to troche niemozliwe, ale pomimo tego siedzieliśmy tam ponad 3 godziny i wyszliśmy zadowoleni i zrelaksowani. Doświadczenie dla nas nowe, egzotyczne, dość ciekawe.