Geoblog.pl    slowiki    Podróże    Trochę ciepła zimą - Teneryfa 2016    Jeszcze inne góry
Zwiń mapę
2016
17
sty

Jeszcze inne góry

 
Hiszpania
Hiszpania, Las Mercedes
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4139 km
 
Niedzielę zaczynamy bardzo dobrze – rozpytawszy pana recepcjonistę idziemy do najlepszej churerii w mieście. Churros con chocolate to takie typowe hiszpańskie śniadanie, choć wygląda bardziej jak deser: to podłużne kawałki ciasta, które smakują jak coś pomiędzy pączkiem, a ciastkiem parzonym, które moczy się w filiżance z ciepłą, płynną czekoladą. Dobijamy więc słabe hotelowe śniadanie dwoma porcjami churros i kawą i lecimy na północny wschód wyspy, w góry Anaga. Ta opcja była dość ruchoma w naszym programie atrakcji, ale wiemy już, że zrobilibyśmy straszny błąd, gdybyśmy się tam nie wybrali.
Najłatwiej skierować się na La Lagunę, a potem Las Mercedes. Stamtąd łatwo dotrzeć do Cruz del Carmen, gdzie jest centrum turystyczne i punkt wyjścia wielu szlaków. Dziś centrum zamknięte, ale dostaliśmy mapkę z trasami w kawiarni obok. Już przed Cruz del Carmen jest taki mirador, że czapki z głów. Nie da się go przegapić, a widoki takie, że jesteśmy zdania, że tu powinni kręcić Hobbita – są soczyście zielone doliny i w tle samotna góra (tak swoją drogą zobaczyliśmy dziś na znakach, że wulkan jest opisany jako El Teide, czyli wychodzi na to, że jednak facet ech…). Góry Anaga mają zupełnie inny charakter niż góry Teno (za Los Gigantes) albo wulkany wokół Teide. Są porośnięte pięknymi lasami i mają dużo tras do wędrowania. Mieliśmy mały dylemat, czy wyglądają nam bardziej jak Beskidy czy może jak jakieś góry w Ameryce Południowej porośnięte dżunglą… Nie są wysokie, szczególnie w porównaniu do Teide: mało która góra ma tu powyżej 1000 m, ale że wyrastają tuż przy oceanie to ich wysokość od podstawy jest całkiem imponująca. Do wielu punktów da się dojechać samochodem, bywają też trasy koliste, gdzie można zostawić auto i przejść szlagiem dookoła, bez wracania się tą samą ścieżką. My zaliczamy łatwo dostępny, ale bogaty w widoki Pico del Ingles, skąd widać Gran Canarię i stolicę Santa Cruz del Tenerife. Potem jedziemy do Las Carbonares, a stamtąd drogą jeszcze węższa niż na Masce dobijamy do Chinamady. Trzeba się chować w zatoczkach przy mijaniu, a przed licznymi zakrętami dla pewności trąbimy. Dalej wpakowujemy się na mirador Aguiade: widać La Palmę, ocean, Punta del Hidalgo, Teide, Anagę…
Potem w stronę Taganany przebijamy się przez szczyty, nad którymi przewalają się chmury. Na górze widać jak prądy schodzą po zboczach gór i szarpią chmury. Wiatr przetacza się z chmurami przez drogę i momentalnie robi się 14 stopni. My zjeżdżamy w stronę oceanu, żeby końcowo dojechać do samego końca drogi w Benijo. Wybrzeże ma parę plaż i sporo skał: fale są całkiem spore i w wodzie widzimy głównie całą masę surfingowców. W Benijo są 3 domy na krzyż, w tym 2 otwarte rybne restauracje, które przycupnęły sobie na zboczu i serwują kanaryjskie specjały. Wyglądają dość obskurnie, ale jesteśmy już strasznie głodni: zamawiamy rybę (w karcie nie jest doprecyzowane jaką, więc pewnie taką jaką tego dnia akurat dostali), ale pani kelnerka mówi po paru minutach, że finito, nie ma już ryby (tu swoją drogą fantastycznie dogadujemy się na łamany hiszpański i migowy). Decydujemy się więc każde na zupę rybną, która potem się okazuje ciekawą wariacją jakiej jeszcze nie jedliśmy (trochę jak taki żółty krupnik – ale dobre!) i krewetki w przyprawach i czosnku. Przynoszą nam pachnące naczynka z wrzącą zalewą z krewetkami i ziołowo-paprykowymi sosami, o których już wcześniej czytaliśmy – mojo verde i mojo rojo – zielonym i czerwonym. No pyszności! Na takie owoce morza to możemy przyjeżdżać. Poniżej drogi i restauracji są schodki, którymi można zejść na plażę de Benijo – jest trochę kamieni, jest czarny piasek i wystające z wody strzeliste skały. Chłopaki chcieli się wykąpać, ale brzuchy pełne, a przy plaży tabliczka z ostrzeżeniem o silnych, niebezpiecznych prądach. Nadciągają też chmury, więc decydujemy się wracać do Puerto de La Cruz, szczególnie, że jutro chcemy ogarnąć taki niewielki, mało znaczący mirador: szczyt Teide.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2016-01-18 15:55
Bardzo dobrze się czyta Waszą wakacyjną relację!
Zdjęcia śliczne.
 
mirka66
mirka66 - 2016-02-09 19:55
A ja z gor Gran Canarii ogladalam Teneryfe.
 
 
slowiki

Agata i Maciek
zwiedzili 14% świata (28 państw)
Zasoby: 267 wpisów267 223 komentarze223 3227 zdjęć3227 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
16.05.2023 - 23.05.2023
 
 
10.07.2022 - 17.07.2022
 
 
17.10.2018 - 24.10.2018