Z Syrakuz jedziemy do Noto. Mieliśmy to miateczko w planach wcześniej, ale jako że jest reklamowane jako „najładniejsze barokowe miasto Sycylii” uznaliśmy, że zwiedzanie go w strugach deszczu nie ma najmniejszego sensu. Jedziemy więc dzisiaj, bo z Syrakuz to zaledwie pół godziny. Zajeżdżamy i... hmmm. Wygląda na to, że całe to szumnie reklamowane Noto, to zaledwie jedna ulica, kilometrowy deptak z paroma kościołami i Palazzo po obu stronach. A te kościoły nawet w środku jakoś szału nie robią. Mówiąc szczerze jesteśmy dość zdezorientowani: o co chodzi? Chwalić Pana pogoda nam dopisała i nie pada, no ale naprawdę, nie do końca rozumiemy o co całe zamieszanie, bo my naprawdę nie widzimy tu nic godnego uwagi. Przechodzimy deptak raz, potem przechodzimy równoległą uliczkę, na której nie ma dosłownie nic i jeszcze raz przechodzimy deptak, po czym decydujemy się zmywać. Nic ciekawego.