Geoblog.pl    slowiki    Podróże    Katalonia i Barcelona 2017    Gaudi dzień drugi
Zwiń mapę
2017
21
mar

Gaudi dzień drugi

 
Hiszpania
Hiszpania, Barcelona
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1892 km
 
Dzisiaj Gaudi ciąg dalszy. Wsiadamy w metro i dojeżdżamy na obrzeża centrum w stronę Parku Guell. Stamtąd trzeba dojść jeszcze kawałek do jednego z paru wejść do parku. Warto sprawdzić dojścia polecane na samej stronie parku, który leży na dość wysokim wzgórzu – my trafiliśmy na bardzo stromą uliczkę zaopatrzoną w… schody ruchome. Kiedyś cały park był darmowy, w tej chwili jego najbardziej charakterystyczna część jest wydzielona, a wstęp jest płatny. Po reszcie parku można chodzić bez ograniczeń. Tutaj też mamy wykupione bilety z wyprzedzeniem (po 7 euro od osoby), na dość wczesną godzinę, bo mamy nadzieję, że o 9:00 nie będzie jeszcze absolutnie dzikich tłumów. Trochę się nam to sprawdza, bo dopiero przy wychodzeniu natykamy się na karawany zorganizowanych wycieczek. Teren wydzielony nie jest bardzo duży, ale znajduje się na nim charakterystyczna, mozaikowa ławka długości 150m, która jest jednocześnie zwieńczeniem szeregu kolumn poniżej. Przy nich znajduje się też charakterystyczny mozaikowy jaszczur i dwa bajkowe domki przypominające piernikowe chatki albo domki Baby Jagi z Jasia i Małgosi. Z poziomu ławki mamy panoramę Barcelony, z górującymi nad resztą miasta dźwigami i Sagradę Familią oraz charakterystyczną sylwetką wieżowca w kształcie pocisku, ale dużo lepsze widoki są z pozostałej części parku, wystarczy się trochę powspinać krętymi ścieżkami. Można też przejść się pod dość niesamowitą kolumnadą wyglądającą jak zbudowaną z gleby, a po całym parku latają zielone papugi.
Z parku zjeżdżamy do centrum i włazimy w dzielnicę Barri Gotic, wąskie stare miasto, gdzie chcemy dostać się do Katedry. Przez część dnia wstęp do Katedry jest darmowy, dopłacić trzeba tylko za dodatkowe atrakcje (np. 3 euro za wjazd na dach). Gdzieś w godzinach 13-17 wstęp jest płatny 7 euro, ale cena ma w sobie już wejście do wszystkich atrakcji typu dach, chór, klasztor, muzeum. Ludzi dużo, a sama katedra przypomina w stylu Santa Maria del Mar, ale jest dużo bardziej „zapaćkana” przez wydzielony chór w środkowej części. Nie ma już tego wrażenia robionego przez przestrzeń, choć mamy też wysokie kolumny, witraże, ciemne ściany. Trzeba się niestety przeciskać w tłumie turystów i wycieczek, choć chętnych na wjazd na dach jest niewielu. Na górze poprowadzone są chodniki, choć jest się na dużo niższym poziomie niż strzeliste wieże katedry. Widok nie najgorszy, choć i nie najlepszy, z tej wysokości nie górujemy jakoś znacząco nad budynkami dookoła.
Na Barri Gotic trzeba się pójść poszlajać i zgubić w gąszczu wąskich i nieregularnych uliczek. Znajdujemy starą kafejkę na kawę, znajdujemy i miejscówkę, w której wykupujemy sobie różnosmakowe pierogi z ciasta z nadzieniem – empanadas. Odbijamy się niestety na razie od Santa Maria del Pi, ale może jeszcze tam trafimy. Na placach mamy fontanny, budynki administracyjne, ratusz, pałace. Nas interesuje jeden pałac w niedalekiej odległości: Palau Guell (wstęp 12 euro od osoby), rezydencja głównego sponsora i zleceniodawcy Gaudiego, którą zaprojektował oczywiście sam Gaudi. Wnętrze przypomina trochę średniowieczny zamek, trochę eleganckie mieszkanie arystokracji z początków ubiegłego wieku, z typowymi dla Gaudiego, a zupełnie nietypowymi dla reszty społeczeństwa rozwiązaniami wybiegającymi mocno naprzód w stosunku do reszty epoki. Pomimo tego, że pewne elementy się powtarzają (te kominy!) to jednak każde z miejsc zaprojektowanych przez Gaudiego, które do tej pory odwiedziliśmy, było na tyle różne od innych i oryginalne, że nie czujemy się znudzeni. Tu nie ma już takich tłumów jak przy obu casach czy w parku i bilety kupujemy normalnie w kasach bez kolejki.
Ponieważ Groszek postanowił się nagle uwidocznić i mieć pewność, że pojawi się na zdjęciach tudzież po prostu zaznaczyć swoją obecność na wyjeździe, Agacie nagle, w ciągu dosłownie 1-2 dni, wyskoczył brzuszek i Aga dopiero uczy się radzić sobie z tą nową sytuacją. Nie jesteśmy w stanie łazić tyle co zazwyczaj i zadowalamy się znalezieniem obiadowej knajpy, w której tym razem decydujemy się na menu dnia (bardzo popularny punkt w praktycznie każdej restauracji), gdzie mamy w cenie ok 13 euro tapas do wyboru z trochę okrojonej listy, danie główne z paru do wyboru i napój. Na stół wjeżdżają ziemniaczki, papryczki, smażone kalmary, krokieciki, smażone malutkie rybki, a z dań głównych wołowina i paella (tradycyjne hiszpańskie danie z ryżem i dodatkami zapiekanymi i podawanymi na patelni) w różnych wersjach: z owocami morza, z kurczakiem i z warzywami. Ekipami zamawia pyszną sangrię, Agata po raz kolejny w czasie tego wyjazdu pociąga smutno nosem i musi zadowolić się wodą. Paella szału nie robi i zdecydowanie bardziej uszczęśliwiają nas tapas.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (25)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2017-03-31 04:47
Gratulacje!
Będzie co kiedyś wspominać...
 
zula
zula - 2017-03-31 04:47
Gratulacje!
Będzie co kiedyś wspominać...
 
 
slowiki

Agata i Maciek
zwiedzili 14% świata (28 państw)
Zasoby: 267 wpisów267 223 komentarze223 3227 zdjęć3227 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
16.05.2023 - 23.05.2023
 
 
10.07.2022 - 17.07.2022
 
 
17.10.2018 - 24.10.2018