Dali na szybko

Lecimy, bo mamy dziś jeszcze jeden punkt w programie: Muzeum Dalego w Figueres. Dojazd jest trochę karkołomny, bo centrum jest rozkopane, a znaków na muzeum mało. Czasu też mało. Strona internetowa odgraża się, że zwiedzanie to 2.5h, a my mamy niewiele ponad 1.5h do zamknięcia. No i leje;) Dlatego nie kombinujemy i parkujemy na płatnym parkingu tuż przy muzeum. Wejście do części z obrazami i grafikami i do oddzielnej z biżuterią Dalego to 14 euro. Sam budynek jest obiecujący, bardzo oryginalny, czerwony i z jajkami ułożonymi na dachu. W środku…hmmm… zależy co kto lubi. Przyjechaliśmy tu głównie ze względu na rodziców, bo Agata i Maciek już od dawna wiedzą, że sztuka, a szczególnie współczesna, to coś zupełnie nie dla nich, i w tym przekonaniu się utwierdzają do końca. No za płytcy na to jesteśmy i już... Nie nasza bajka. Rodzicom za to się podobało, choć największe dzieła Dalego oczywiście wcale nie są tutaj…, Ala mówi, że jak ktoś choć trochę próbuje ogarnąć sztukę, to ma przyjeżdżać, ale jeśli nie, to niech sobie daruje. Agata odbija sobie za to na drugiej części wystawy: na biżuterii, w końcu sroka. Błyszczy się, no i niektóre całkiem ciekawe, ruchome. Rodzice z Alą nie zdążyli dobić do tej części wystawy, zanim została już na dziś zamknięta.
Z Figueres zostaje nam już tylko transport do naszego dzisiejszego noclegu: w Besalu. Liczyliśmy na ciepły wieczór ze spacerem na starówce i górami w tle. Niestety jest zimno i dalej leje. Chowamy się w hotelu i mamy nadzieję na lepszy poranek.

Zdjęcia (14)

Komentarze (1)