Zagłębie wina

Ostatni dzień w Katalonii – do tego zupełnie niezaplanowany, bo przez niepowodzenie z Pirenejami zwolnił nam się 1 dzień i dopiero musimy wymyślić, cóż mamy ochotę z nim zrobić. Ranek wstaje bardzo mglisty. Montserrat przykryte praktycznie do podstawy. Nie ma więc absolutnie sensu pakować się ponownie na górę w poszukiwaniu widoków. Przy śniadaniu decydujemy, że jedziemy szukać szczęścia tym razem na południe od Barcelony, a korzystając z tego, że jesteśmy jakby nie było w Hiszpanii i to w zagłębiu win i cavy, to może warto by zahaczyć o jakąś winnicę? Idziemy do naszego gospodarza podpytać o porady: ten kieruje nas do miasteczka Villafranca Del Penedes, które jest podobno centrum winnym w regionie. Tam każe nam podskoczyć do informacji turystycznej i podpytać o konkrety. Plan wygląda bardzo sensownie, bo jeśli próbuje się czegoś wyszukać w internecie przed wyjazdem (próbowaliśmy), to wyskakują głównie gotowy toury winne, po 40 euro od osoby. To nas nie interesuje, chcemy wbić indywidualnie. Informacja turystyczna w Villafranca Del Pendes działa jak się okazuje również w niedzielę, chociaż krótko. Pani od razu wyciąga nam całą mapę regionu dookoła miasteczka, gdzie wypisane jest prawie 80 winnic! Polecić żadnej nie może, bo nie mają na to pozwolenia, ale mówi, że zdecydowana większość dzisiaj działa, urządza oprowadzanie i degustacje po angielsku, więc trzeba po prostu spróbować podzwonić i dowiedzieć się, jakie mamy opcje i jeśli nam pasuje, zabookować sobie miejsca. Zazwyczaj taka przyjemność kosztuje ok 9-15 euro od osoby. Dzwonimy od razu do dwóch najbliższych winnic, ale okazuje się, że oprowadzanie po angielsku już dziś było (jest godzina 11). W trzeciej dopiero będzie – możemy dobić do grup zaplanowanych o 15:30 albo o 16. Wygląda na to, że idealnie wyrobilibyśmy się przed naszym lotem powrotnym. Zapisujemy namiar i w międzyczasie kierujemy się do Tarragony.

Zdjęcia (1)

Komentarze (0)