Robi się późno, więc zawijamy się na plażę Omaha. Plan był taki, że muzea nam zamkną, a plaży nie, więc zostawiliśmy ją praktycznie na wieczór. Problem z Omahą, pomijając kwestię miliona muzeów, jest taki, że rozciąga się na wielu km, w rożnych miejscach można zobaczyć różne rzeczy, a nigdzie nie znaleźliśmy jakiejś rozpiski, która zbierałaby to w jednym miejscu, podsumowywała i pokazała jakie opcje są do wyboru. Kierując się po prostu na Omaha Beach trafiamy do Saint-Laurent-sur-Mer, gdzie jest pomnik z flagami i dość niepokojąca rzeźba już na plaży. A sama plaża pełna plażowiczów. Rozglądamy się za wzniesieniami i klifami, za bunkrami, za jakimś krajobrazem znanym chociażby z Szeregowca Ryana. No nie ma. Cóż, to pojedźmy na cmentarz amerykański w Colleville-sur-Mer.