Geoblog.pl    slowiki    Podróże    Francja Północna 2022    Prosto w pocztówkÄ™
Zwiń mapę
2022
14
lip

Prosto w pocztówkę

 
Francja
Francja, Mont-Saint-Michel
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1916 km
 
Dziś czas na powód, dla którego w ogóle do Francji przyjechaliśmy;) Powód, którym zostaliśmy przekonani przy dywagacjach, gdzie się na te wakacje wybrać. Mont-St-Michel. Jak się patrzy na zdjęcia to się ma wrażenie, że to chyba nie może być prawdziwe miejsce;) Trochę bajkowa skała-twierdza-opactwo-miasteczko, które raz jest wyspą, a raz nie ma wokół niej w ogóle wody. Do tego teren jest prawie zupełnie płaski, na stałym brzegu nie ma żadnego miasteczka i góra po prostu w pewnym momencie wyłania się na horyzoncie, ponad płaskimi polami. Dojeżdża się do parkingu (15 euro) w sporej odległości od góry. Tam dobrze iść do informacji turystycznej, zebrać mapki i jeśli chce się obejrzeć opactwo od środka, można tam kupić bilety. My trafiamy do Mont-St-Michel w dość specyficznym dniu, 14 lipca, święcie narodowym Francji, więc spodziewaliśmy się tłumów i faktycznie je zastaliśmy. Z drugiej strony, wiedząc jak bardzo turystyczne jest to miejsce i ilu samych Francuzów tu przyjedzie w dzień wolny, mieliśmy nadzieję, że nie tylko nie będzie skróconych godzin zwiedzania jak w innych atrakcjach, ale też, że akurat tutaj restauracje czy sklepy będą otwarte mimo święta. I tak na szczęście było. Trasa do Mont-St-Michel od parkingów to jakiejś 3 km. Można tuptać z buta, a można wsiąść w darmowy autobus shuttle, który jeździ w obie strony bardzo często. Można też szarpnąć się na bryczkę. My idziemy na piechotę, bo w naszych oczach główną atrakcją tego miejsca, jest patrzenie na samą górę, a więc spacer w jej kierunku. Za parkingiem i informacją jest camping, parę hoteli, kafejek, pamiątek. Potem można podejść do tamy, z której wychodzą bardzo malownicze zdjęcia. A potem wszyscy wchodzą już na jedną trasę, która wiedzie aż do mostu pod samą górą. Krajobraz dookoła bardzo zależy od godzin pływów – my byliśmy na miejscu około 10, już po przypływie, ale nadal trochę płytkiej wody było wokół góry. Gdy wracaliśmy około 15 woda cofnęła się już bardzo i odsłoniła dno daleko za Mont-St-Michel. Można więc wejść pod mury, choć zalecane jest, aby nie chodzić po zatoce bez przewodnika, bo to może być niebezpieczne. Organizowane są wycieczki z przewodnikiem po odsłoniętym przez wodę terenie, warto też sprawdzić wcześniej na stronie, w jakich godzinach będzie przypływ i odpływ danego dnia. Pogodę mamy piękną, trochę tylko wieje. Góra prezentuje się fenomenalnie, ma się wrażenie wchodzenia w pocztówkę. Na trasie ilość ludzi nie przeszkadza, po wejściu na wyspę robi się ciasno w wąskich uliczkach. Główna droga prowadząca do opactwa, wypełniona restauracjami i sklepikami idzie mocno w górę. I o ile ktoś z problemami z chodzeniem lub z wózkiem bardzo wygodnie może dotrzeć pod górę, tak w środku jest już dużo schodów i wąskich przejść. Można przyjść z pieskiem, ale nie wpuszczają wtedy do świątyń. My za radą z informacji turystycznej przy parkingu mamy już zakupione tam bilety do opactwa i dzięki temu ustawiamy się w osobnej, szybszej kolejce. Nie wiemy, na ile jest to przydatne w jakiś normalniejszy dzień, ale nam ta opcja przydaje się bardzo. Można dokupić audio przewodnik, choć my po odsłuchaniu go widzimy już, że jego treść pokrywa się praktycznie z informacjami, które są na darmowych ulotkach do wzięcia przy kasach – również w języku polskim. Samo opactwo nie jest jakieś oszałamiające, największą atrakcją są zapewne widoki z tarasów i zdanie sobie sprawy jak trudne i nietypowe musiało być budowanie opactwa i innych budynków na skale w kształcie piramidy, a potem jedne na drugich, i mieć nadzieję, że to wszystko się nie zawali. Po opactwie idziemy jeszcze przejść się uliczkami i znaleźć coś do jedzenia. W małej creperii bierzemy crepes z owocowym likierem (crepes są zawsze na słodko, duże i złożone na 4 i dopiero na nie zazwyczaj jest wylana jakaś czekolada, cukier czy miód, nie ma zrolowanych naleśników z nadzieniem), i galletes (te są z innej mąki, gryczanej, są bretońskie, mają wytrawne dodatki, jakieś jajo, szynkę, ser itd. składane w kopertę). Do tego zamawiamy cydr (serwowany często w dzbanku w większych pojemnościach i rozlewany do czarek/kubków, zazwyczaj dostępny w paru różnych wersjach, mniej lub bardziej słodkich lub wytrawnych). Sklepiki i restauracje są w większości przy głównej uliczce, reszta dróg jest raczej pusta – i to w sumie tyle z atrakcji w Mont-St-Michel. Na piechotę wracamy w stronę parkingów, tam w galerii pamiątek kupujemy ich całą stertę, bo tu wydają nam się najładniejsze i jedziemy dalej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (34)
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
slowiki

Agata i Maciek
zwiedzili 14% świata (28 państw)
Zasoby: 267 wpisów267 223 komentarze223 3227 zdjęć3227 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
16.05.2023 - 23.05.2023
 
 
10.07.2022 - 17.07.2022
 
 
17.10.2018 - 24.10.2018