Pobudka wynika z wczesnej pory naszego wejścia na szlak Caminito del Rey – ta atrakcja dostępna jest dopiero od paru lat, więc zdecydowanie była nowością też dla Agi. Na bazie starego ponad stuletniego szlaku transportowego nabudowano dużo bardziej bezpieczny i komfortowy szlak turystyczny. Ciągnie się on w sporej części przyklejony do pionowych ścian kanionu, w wielu miejscach na wysokości, która dla Agi z lękiem wysokości była zbyt duża (Shrek! Ja w dół patrzę!). Trasa jest jednokierunkowa, z północy na południe. Wejścia są na konkretną godzinę, wpuszczają co jakiś czas grupkę ludzi, która dość szybko się rozstrzeliwuje i nie ma poczucia tłoku. Wejścia są z przewodnikiem lub bez, bez są zdecydowanie tańsze i na nie polowaliśmy, ale też jest ich mniej do wykupienia. Zdecydowanie polecamy wykupienie wejść z wyprzedzeniem przez Internet. My kupowaliśmy wcześnie, a i tak mieliśmy mały komfort wyboru godziny. Zresztą przez to, że trasa jest zamknięta w poniedziałki, musieliśmy cały nasz pierwotny plan postawić na głowie i odwrócić trasę. Było paru śmiałków bez biletów, którzy byli przy bramkach skoroświt z nadzieją, że uda im się kupić je na miejscu. Nie wiemy, czy się udało, bo kasy jeśli już to startowały o 9, a my wchodziliśmy w grupie indywidualnego zwiedzania o 8:50. Dostaje się czepki i na to kaski, bo w kanionie nadal mogą lecieć kamloty z góry. Oczywiście trzeba mieć stabilne buty, Aga poleca też zawieszkę na szyję na komórkę, bo straszny zawał, ze spadnie w dziurę pomiędzy dechami, a zdjęć robi się dużo i co chwila. Samo przejście zajęło nam 1.5h, ale do pobytu trzeba doliczyć dojście przed i po trasie. Do początku trasy można dojść jedną z dwóch ścieżek. Jedna ma 2.7km (opisana przez organizatorów jako 50min) i zaczyna się tunelem przy restauracji El Kiosko (tam też można zostawić auto jak się jest wcześnie rano), druga ma 1.5km (niby 20 minut, my przeszliśmy szybciej) i zaczyna się tunelem jakieś 200m od El Kiosko. Po zejściu z trasy trzeba tez jeszcze przejść spory kawałek do punktu oddania kasków i kolejne paręset metrów do przystanku shuttle bus, który jedzie z powrotem do El Kiosko po drodze zatrzymując się przy paru parkingach i przez to zgarniając ich również do początkowego punktu tras pieszych. Bilet od osoby 2.5 euro, jezdzi co pół godziny. Całość zorganizowana sprawnie i komercyjnie. Nie wpuszczają małych dzieci. Trasa nie jest mocno wymagająca co do kondycji, mocniej co do odwagi, szczególnie w ostatniej części, gdzie idzie się już bardzo wysoko nad przepaścią. Wisienką na torcie jest most, który jest kratkowy, więc wszystko widać w dół, buja się od innych idących osób, a nam dodatkowo dość mocno wiał wiatr. Aga miała nogi z waty, parę innych osób też się musiało zebrać w sobie przed przejściem. Ogólnie doświadczenie dość spektakularne.