Od Rondy zaczyna się tzw. Szlak białych miasteczek – Pueblos Blancos. Cechę wspólną mają taką, że są złożone z pomalowanych na biało domków, są ogólnie zaciszne, niewielkie. Przejechanie wszystkich trochę mija się z celem, wybieramy więc 2, które nas z jakiegoś powodu zainteresowały i na nie kierujemy swojego GPSa. Pierwsze to Setenil de las Bodegas, gdzie można znaleźć charakterystyczne calle cuevas, czyli ulice-jaskinie. Domki zbudowane są na paru uliczkach pod nawisami skalnymi, co sprawia dość niesamowite wrażenie. W skałach gniazda mają jaskółki i śmigają nad głowami turystów. Calle Cueva del Sol i przeciwległa Calle Cueva de la Sombra wypełnione są barami, sklepikami i kafejkami pod turystów. Wjechać turystycznie tam się nie da, trzeba zaparkować na ulicach wyżej i zejść na piechotę. Miasteczko poza tym jest spokojne, do pospacerowania i zaliczenia paru punktów widokowych. Dostajemy bardzo typową kawę (podawaną w niewielkich szklankach), potem łapiemy się też na obiad, mamy krewetki na karczochach i żeberka z iberyjskiej świnki, a do picia zamiast sangrii: tinto de verano czyli napój: ½ czerwonego wina, ½ lemoniady. Kupujemy lokalny jamon i ser kozi z założeniem, że będzie na przegryzkę na wieczór.