Geoblog.pl    slowiki    Podróże    Andaluzja 2023    Sevilla w pigułce
Zwiń mapę
2023
18
maj

Sevilla w pigułce

 
Hiszpania
Hiszpania, Sevilla
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2889 km
 
Po 2 dniach wczesnego wstawania mamy trochę dłuższą poranną rozbiegówkę, ale mimo to staramy się w miarę zebrać na miasto, bo prognoza pogody zapowiada popołudniowy deszcz. Bilety do Alcazaru i Katedry mamy wykupione przez Internet na konkretne godziny zaledwie poprzedniego dnia, ale usprawnia to wejście. Zaczynamy od podejścia pod Setas de Sevilla tudzież Parasola, nowej instalacji/rzeźby/Miradoru, który podczas poprzedniej wizyty Agaty jeszcze nie istniał. Można wykupić tam różne zestawy „doświadczeń”, w tym wejścia na górę jako na punkt widokowy. My patrzymy na ekrany wyświetlające wieczorne pokazy światła na Parasolu (jest otwarty do 00:30 w nocy) i zaczynamy się wahać… może lepiej byłoby przyjść wieczorem? Co więcej może nam zaoferować Parasol w kwestii miradora niż Giralda, na którą będziemy się wspinać popołudniu? Może lepiej na ten pokaz? Z taką myślą rezygnujemy z wejścia na górę i zamiast tego przez wąskie i klimatyczne uliczki Barrio de Santa Cruz, z pudełkiem churrosów (wybrakowanych, bo Maciek nie wiedział, że trzeba osobno dodać, że się je chce CON CHOCOLATE, inaczej dostanie się suche) kluczymy w stronę Plaza de Espana. Plac był wybudowany sto lat temu na wystawe iberyjsko-amerykańską, a stał się jednym z najbardziej charakterystycznych punktów Sevilli. 2 wieże zbudowane na podobiznę Giraldy stoją po dwóch stronach półokrągłego budynku przed którym jest plac z trasą wodną i 4 mostkami oraz fontanna. Na poziomie placu wzdłuż półokręgu są takie… wyłożone malowanymi kaflami ławeczki poświęcone każdej z hiszpańskich prowincji, ułożone alfabetycznie, pokazujące mapę na ziemi i sceny historyczne na ścianie każdego stanowiska. Zresztą całość placu ma mnóstwo ceramicznych elementów, nawet latarnie i balustrady są nimi gdzieniegdzie wyłożone. Gdy Aga była na nim 15 lat temu w lutym był prawie pusty, wody nie było w kanałach. Dziś był pełen ludzi, ulicznych grajków, łódeczek na wodzie, sprzedawców wachlarzy, konnych bryczek i tancerek flamenco. Maciek, fan map i detali był w siódmym niebie. Zainteresowani wiedzą też, że kręcono tu parę scen z II części Gwiezdnych Wojen. Ciepełko lało się z nieba, ogarnęliśmy więc sobie coś zimnego do picia i poszwędaliśmy się trochę czekając na nasze wejście do kompleksu pałacowego – Alcazaru. To zresztą też miejsce wykorzystywane filmowo: jako Dorne w Grze o Tron. Zachwyciło tak samo jak za pierwszym razem. Rodzaj zdobień i rozwiązań, które można tam zobaczyć są tak absolutnie inne od tego co można zobaczyć w europejskich zamkach, że szczęka opada. W wielu miejscach koronkowym rzeźbieniom w stylu mauretańskim towarzyszą mozaiki z kolorowych kafelków, wzorzyste drewniane sufity i kolory na ścianach. Trasa jest dość niepoukładana i żałowaliśmy, że nie zaopatrzyliśmy się chociaż w audiobooka, choć ciężko powiedzieć na ile byśmy dali radę się na nim skupić, bo zaczęło się odzywać zmęczenie, głód, a i Maćka chyba zaczęło coś brać. Ogrody oglądamy więc dość pobieżnie, zresztą z całości kompleksu one są najmniej zajmujące i oryginalne. Żeby zdążyć coś zjeść przed planowanym wejściem do katedry wchodzimy do miejsca serwującego bocadillos, w sensie kanapki, z iberyjskim serem i jamonem. Dobijamy je potem fantastycznymi gelato (Mito, boczna uliczka odchodząca od Avenida de la Constitution) kuląc się jednak trochę pod uderzeniami wzmagającego się wiatru i patrząc na falę zła w postaci zbliżających się ciemnych chmur. Burza rozpętała się dokładnie w momencie, gdy udało nam się wejść do katedry. Myśleliśmy, że może nam to pokrzyżować plany wejścia na Giraldę, ale ruch trwał nieprzerwanie i od razu zostaliśmy skierowani w górę – schodów tu nie ma, są pochylnie, aby na górę można było wjechać konno. Nie powiem, całkiem to praktyczne, dużo wygodniejsze do wspinaczki niż schody. Na górze jest się na poziomie dzwonów i dość mocno osłoniętym, więc burza nie stwarzała niebezpieczeństwa, ale wiatr i deszcz śmigał po zwiedzających i psuł widoki. Po zejściu na dół okazało się, że w katedrze jest mnóstwo ludzi nie spieszących się z wyjściem po zwiedzaniu i przeczekujących nawałnicę. Pamiętam, że katedra i jej ogrom zrobiły na mnie kiedyś absolutnie piorunujące wrażenie. Ciężko się dziwić: był to pierwszy tak wielki kościół jaki widziałam w życiu, byłam wręcz przytłoczona. Teraz po bazylice św. Piotra, wielu świątyniach włoskich, francuskich, to wrażenie było mniejsze, choć nadal trzeba przyznać, że jest efekt wow. W środku znajduje się ociekający złotem rzeźbiony ołtarz główny, ale niestety za kratami. Po prawo jest charakterystyczny grób Krzysztofa Kolumba (podobno to dzięki temu co nawiózł z Ameryki ten ołtarz może tak złotem ociekać;) I podobno naukowo zbadali, że faktycznie jest tam Kolumb). Wciąż smagani deszczem kulamy się do apartamentu. Zmęczenie i pogoda wybijają nam z głowy jakiekolwiek dodatkowe wieczorne plany. To mimo wszystko wakacje. Odpoczywamy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (51)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
slowiki

Agata i Maciek
zwiedzili 14% świata (28 państw)
Zasoby: 267 wpisów267 223 komentarze223 3227 zdjęć3227 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
16.05.2023 - 23.05.2023
 
 
10.07.2022 - 17.07.2022
 
 
17.10.2018 - 24.10.2018